W tym roku mija siedem lat od wprowadzenia w Polsce pierwszego prywatnego międzynarodowego połączenia kolejowego, które uchyliło drzwi do rynku oraz zapewniły Polakom namiastkę tego co od ponad dekady jest normalnością czeskiego rynku kolejowego. Po tych siedmiu latach wciąż jestem pod wrażeniem wpływu konkurencji na odczucia ostatecznego odbiorcy usługi, bowiem to pasażerowie, ale także pracownicy, są największymi beneficjentami konkurencji na rynku kolejowym.
Jako stażysta w Leo Express miałem przyjemność być częścią tego gigantycznego przedsięwzięcia, wspierając wysiłki zmierzające do stworzenia alternatywy dla publicznego monopolu w przewozach pasażerskich. W połowie kwietnia 2018 roku wykonywaliśmy jazdy testowe celem uzyskania zezwolenia na dopuszczenie taboru kolejowego do eksploatacji na polskiej sieci kolejowej. Zdjęcia z tego wydarzenia załączam poniżej.
Z początkiem roku, wspólnie z Karolina Kurdziel podjęliśmy spontaniczną decyzję o ponownej podróży do naszych południowych sąsiadów, lecz tym razem do tej części Czech, która jest nam całkowicie obca. Z jednej strony oczywiście chcemy na własne oczy zobaczyć piękne krajobrazy w Ústí nad Labem, a z drugiej strony przejechać się chińskim Siriusem, który od pewnego czasu eksploatowany jest przez RegioJet a.s. a którego oryginalnym nabywcą miał być wspomniany wcześniej Leo Express. Kolejna historia, która dla polskich pasażerów jest zupełnie obca.
Nie przykuwałbym jednak do tego wyjazdu takiej uwagi, gdyby nie fakt, że za podróż dwóch osób pociągiem Leo Express na dystansie 765 km zapłaciłem zaledwie 101 złotych i to jeszcze dlatego, że na moim koncie znajdowały się jeszcze zachomikowane z wcześniejszych podróży kredyty, które mogłem teraz wykorzystać. To są niestety rzeczy wciąż nieosiągalne dla PKP Intercity, głównie dlatego, że choć dużo o konkurencji w naszym kraju się mówi, tak przewoźnik ten wciąż obsługuje wiele tras z potencjałem, gdzie w segmencie usług dalekobieżnych jest monopolistą i pozycję tą mocno wykorzystuje na niekorzyść swoich klientów.
Polska powinna pójść drogą Czech i znacząco ograniczyć subsydia do połączeń dalekobieżnych na najważniejszych liniach w kraju. Pora żeby to pasażer definiował kształt usług, a nie urzędnik czy pewny pieniądz z dotacji. Taka cena w połączeniu z innymi aspektami obsługi pokładowej pokazuje, jak ogromne znaczenie dla poprawy jakości usług kolejowych ma konkurencja oraz obecność różnych przewoźników, co pozwala potencjalnym klientom wybrać taką usługę, która najbardziej będzie ich satysfakcjonować. Mimo tego, że jestem sympatykiem wagonów przedziałowych to z radością wybieram się w podróż zespołem trakcyjnym, bo wiem, że za tak niską cenę nie otrzymam usługi w Polsce na choćby zbliżonym poziomie.
Mamy 2025 rok, a przekroczenie granicy polsko-czeskiej dla podróżujących koleją wciąż jest doświadczeniem równym podróży międzyplanetarnej.